niedziela, 20 października 2013

Rozdział 1

Początek końca. Tak można by było nazwać ów dzień, w którym to istoty ciemności wraz z człowiekiem zwyciężyli nad istotami światła. Jednak to była tylko bitwa. Wojna nadal trwała i nie zanosiło się na jej koniec. Nasi bohaterowie nie mieli o tym pojęcia. Na razie świętowali zwycięstwo nad serafami. A przynajmniej większość z nich. Gigi poległa ratując Charlie'ego. Jack uciekł gdzieś ogarnięty szałem krwi wampira w swoich żyłach. Kto wie gdzie się teraz znajdował i co robił. No i jeszcze Maggie i Charlie. Dziewczyna nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak silny przedmiot znajdował się w jej posiadaniu. To nie mogło się dobrze skończyć. Niestety emocje wzięły górę. Maggie drzemała sobie oparta o klatkę piersiową Charlie'ego w czasie gdy on sam zdołał się już obudzić.A raczej poprawnym określeniem byłoby, powstał z martwych. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. Otwierając po raz pierwszy oczy całe jego białka zaszły czernią. Nagle zrobiło się głucho, nie dobiegał tutaj nawet najmniejszy dźwięk. Charlie z początku myślał, że stracił słuch. Ziewnął kilkakrotnie by odetkać uszy, lecz nie to było źródłem problemu.Obok niego nie leżała już dziewczyna, był całkiem sam. Chciał się podnieść, lecz nie mógł się ruszyć. Jakaś niewidzialna siła przyciskała jego klatkę piersiową do posłania. W pewnym momencie aż zabrakło mu tchu. Zdołał lekko unieść głowę by rozejrzeć się, na tyle ile mógł, po pomieszczeniu. Było tak przeraźliwie cicho i ciemno. Nagle usłyszał szepty z najciemniejszego kąta stodoły.
-"Kto tam jest"- próbował powiedzieć, lecz z jego ust nie wydobył się nawet jęk. Z czasem szepty zaczęly być coraz bardziej wyraźniejsze. Co najmniej kilka głosów wołało:"Pomóż nam". Czuł ten ból. Znajdowały się tutaj dusze, które cierpiały. Tak go to wzruszyło, że po jego policzkach potoczyły się pojedyncze łzy. Pragnął coś zrobić, chociaż odezwać się. Nagle drzwi stodoły zaczęły się wolno otwierać z przeraźliwym skrzypieniem. Charlie odwrócił wzrok w tamtą stronę, gdyż teraz tylko ten ruch zdołał uczynić.Już nie czuł bólu, szepty również ucichły. Teraz odczuwał swoiste zimno. Włosy na jego rękach stanęły dęba, a każdy jego oddech zamieniał się w parę. Po chwili wysoka, szczupła postać dostała się do środka. Nie widział, czy to w ogóle człowiek. Owe "coś" miało na sobie długi, czarny płaszcz z kapturem naciągniętym na głowę. Co dziwne postać jakby sunęła po ziemi, nie podnosząc dolnych koniczyn. Po chwili przyłożył do "ust" długi, szczupły palec i wydobył z siebie odgłos podobny do ciszenia. Charlie był tak przerażony, że na moment przestał oddychać. Bał się wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Ku jego przerażeniu, postać zauważyła go i zaczęła sunąc w jego stronę. Chłopak ze wszystkich sił próbował uwolnić się z tego "niewidzialnego uścisku", lecz nic z tego. Czuł się jakby był zanurzony w zastygłym betonie. Im bliżej to zbliżało się do niego tym wyraźniej go widział. To co uznał za długie palce było ostrymi szponami. Próbował dostrzec twarz, lecz zdawało się, że nic tam nie ma. Nie ma twarzy. Wyciągnął ku niemu szpony i wydobył z siebie odgłos podobny do krzyku. W rzeczywistości było to jego imię. Charlie. Charlie. Charlie.
-Charlie!- krzyknęła Maggie, wpatrując się w niego z przerażeniem. Chłopak w rzeczywistości leżał bez ruchu z otwartymi oczami, które były całe czarne. Potrząsnęła nim mocno i zawołała jeszcze raz. To chyba poskutkowało, bo Charlie ocknął się, już z normalnymi oczyma i podniósł się błyskawicznie do pozycji siedzącej. Nie wiedział z początku gdzie jest i co się stało. Widząc jednak to przerażenie i jednocześnie ulgę w oczach Maggie zrozumiał. Nie miał jednak pojęcia co miało znaczyć tamto wydarzenie. Przyciągnął ją do siebie mocno objął.
-Charlie... już myślała, że się nie uda. Nie budziłeś się i na dodatek twoje oczy...
-Już dobrze, jestem tutaj.- uspokoił, trzymając ją w swoich silnych ramionach. Po chwili jednak nieco odsunął się by móc na nią spojrzeć.- Ale...jak? Czy ja jestem...wampirem?
-Nie, nie.- odpowiedziała szybko i widząc ulgę w jego oczach dodała- Użyłam zaklęcia. Wiem, że to było samolubne, ale nie mogłam pozwolić ci odejść. Nie teraz, nie w taki sposób. Nie przeze mnie.
Chłopak dostrzegając gromadzące się w jej oczach kropelki łez ponownie ją przytulił zapewniając, ze wszystko w porządku. Miał teraz taki mętlik w głowie, że myślał o konsekwencjach jakie mogły go dosięgnąć przez jej heroiczny czyn. Do wnętrza stodoły powoli wkradało się słońce. Dopiero to niejako ocuciło Maggie. Wyrwała się niezgrabnie z jego uścisku i wstała.
-Muszę wracać. Pewnie martwią się o mnie, ale wrócę tutaj niedługo i przyniosę ci jedzenie i ubranie.- oznajmiła pospiesznie, zabierając księgę. Charlie również wstał.
-Pójdę z tobą, nie muszę przecież tutaj zostawać.- odpowiedział z lekkim uśmieszkiem. Widząc jednak jej powagę spoważniał.- Czekaj...nikt nie wie, że żyję?
-Nie, nie mogłam...Powstrzymaliby mnie. Ale powiem im w odpowiednim momencie. Na razie zachowajmy to w sekrecie, okej?- spytała i nie dając mu możliwości sprzeciwu wyszła pospiesznie. Po chwili jednak wróciła i pocałowała go w policzek z uśmiechem. Następnie wybiegła i o mało co nie zderzyła się z Brandonem, który właśnie miał zamiar tam wejść. Obydwoje byli tak zaskoczeni, że przez chwilę się nie odzywali. Maggie wykorzystała moment i zamknęła za sobą drzwi stodoły, po czym zaważyła jeszcze dużą deską.
-Słuchaj, Maggie...- wampir westchnął, patrząc na nią z troską.- Wszystko okej?
-Tak, oczywiście. To znaczy...nie.-odpowiedziała, chcąc go jakoś wyminąć. Brandon jednak chwycił jej ramię i przyciągnął do siebie. Maggie, przez chwilę się opierała, jednak w końcu dała sobie spokój.
-Wiem, że jest ci ciężko po tym wszystkim. Potrafię sobie to wyobrazić.- westchnął głośno i spojrzał jej odważnie w oczy.- Mogłem go wtedy uratować. Charlie byłby teraz wśród nas, ale...przed bitwą prosił mnie bym tego nie robił. Nie chciał być wampirem. On...
-Rozumiem.- przerwała mu dosyć ostro, nadal unikając jego wzroku. Chciała już zakończyć tą rozmowę, jednak wiedziała, ze Brandon nie odpuści jej tak łatwo. Słońce zbliżało się coraz bliżej i pokrywało coraz większą częśc ziemi, jednak wampirowi zdawało się to nie przeszkadzać. Dziewczyna westchnęła przeciągle i chwyciła go za rękę, po czym poprowadziła w stronę domu. Przez ten czas próbowała wymyślić coś skutecznego, by przestał się przejmować i martwić nią. Będąc już w środku nadal nie miała żadnego pomysłu. Postanowiła więc improwizować. Po zamknięciu drzwi naparła na niego całym ciałem przygwożdżając go do ściany. Jako seraf była teraz silniejsza, chociaż Brandon z pewnością i tak by jej nie odepchnął. Dotknęła jego policzka i spojrzała na niego ze smutkiem.
-Naprawdę rozumiem dlaczego to zrobiłeś, Brandon. Mimo iż go nienawidziłeś, zrobiłbyś wszystko dla mnie. Wiem to i przepraszam za moje zachowanie. Nie chodzi tylko o śmierć Charlie'ego, ale o Joe'ego, nawet o Gigi i o innych mieszkańcach miasta. Coś we mnie pękło. Musisz dać mi trochę czasu..-spuściła głowę, nie odsuwając się jednak od niego ani na milimetr. Niedostrzegalnie odłożyła w tym czasie Księgę na półkę obok. Wampir rzeczywiście zdawał się tego nie zauważać. Odgarnął kosmyk włosów, który zaszedł jej na oczy i uniósł lekko podbródek by móc spojrzeć jej w oczy.
-Kochanie, tak mi przykro...Wiem , że cierpisz i dam ci tyle czasu ile potrzebujesz. Ale wiedz, że jestem tutaj i zawsze możesz ze mną porozmawiać, albo nie gadać.- widząc jej minę, parsknął śmiechem i dodał -Tak, wiem, powiedziałem ten durny tekst, który mówi się w filmach młodzieżowych, właśnie w takich momentach. To jednak nie sprawia, ze moje słowa nie są prawdziwe. Jestem tutaj i cię kocham.
-Ja ciebie też.- odpowiedziała od razu- i potrzebuję się teraz.
Po tych słowach przyciągnęła go do siebie i pocałowała mocno w usta.
-Maggie..
-Nie mów teraz nic. Potrzebuję cię.- wyszeptała mu w usta, po czym znowu go pocałowała tym razem jeszcze bardziej namiętnie. Brandon nie pozostawał jej dłużny, tylko zaczął ją rozbierać, nie myśląc nawet, że w domu są inni osobnicy. Cieszył się, że znowu ją odzyskał, a przynajmniej tak myślał. Rozmowa to byłą ostatnia rzecz jakiej teraz Maggie potrzebowała. Chciała to wszystko wyłączyć, a seks to był najlepszy pomysł na jaki wpadła. Gdy gorące całusy już nie wystarczały, wskoczyła na niego, tak, że teraz oplatywała nogami jego biodra. Nie mogli tego robić tak w przejściu, więc Brandon z szybkością wampira przeniósł ich na górę do sypialni. Gabrielle, będąca w tym czasie obok w pokoju tylko pokręciła głową z lekkim uśmieszkiem. Właściwie ona nie miała już tutaj zbyt dużo do roboty. Krótko mówiąc po walce, jej obecność była zbędna. Chciała tylko pożegnać się z Brandonem i wyjechać, lecz ten najwyraźniej był teraz zajęty czymś bardziej produktywnym. Z każdą bowiem chwilą tutaj narażała się na gniew swojego szefa, Abbadona. Carter też siedział w tym pokoju, jednak był nieco nieobecny. W przeciwieństwie do Gab, martwiło go zachowanie Maggie. Bał się, że po tych tragediach już całkowicie się stoczy i co gorsze pociągnie za sobą Brandona, który dopiero co wyszedł na prostą. Kolejną rzeczą o którą się bał był Jack, który zniknął po walce bez słowa. Wampir nie miał pojęcia gdzie go szukać. Przechadzał się po pokoju, raz po raz zaglądając za okno, jakby w nadziei, że przyjaciel pojawi się. Słońce wyszło już w całej okazałości, więc wampiry były uwięzione w domu aż do zmroku. Na szczęście istniało w tej klitce coś takiego jak jedzenie, więc ci którzy nie żywili się czerwonawym płynem, byli zabezpieczeni przed głodem. Tajemniczy chłopiec także pozostał na swoim miejscu. Wyglądał na poddenerwowanego, jednak nikt nie zadał sobie trudu by spytać o co chodzi. Każdy zastanawiał sie jedynie jak długo jeszcze chłopiec będzie tutaj gościem. Annie nie wychodziła ze swojej sypialni, gdzie siedziała na ziemi obłozona książkami. Wygrana wcale jej nie cieszyła, gdy nie było przy niej Jacka. Tak jeszze nigdy się o niego nie martwiła. Po prostu zniknął bez słowa. Mógł już teraz być martwy. Po dłuższym zastanowieniu postanowiła rzucić zaklęcie lokalizujące. Jedynym problemem było to, że nie mogła znaleźć żadnej rzeczy należącej do niego. Nawet nie zostawił po sobie sztyletu. Zdruzgotana Annie przeszukała wszystkie szafy, wszystkie zakamarki. W końcu stanęła przed stojącym lustrem by przez chwilę pomyśleć. Własnie to sprawiało, że jaśniej myślała. Dotknęła wisiorka, z którym się nie rozstawała i mruknęła sama do siebie:
-Idiotka..
Przecież właśnie tą błyskotkę dostała od niego, kilka dobrych lat temu, gdy wszystko jeszcze było po staremu. Kupił jej to w przydrożnym sklepie za kilka dolarów. Nieważne ile to kosztowało, dla niej było bezcenne. Zebrała wszystkie potrzebne materiały, narysowała solą krąg wokół siebie i położyła mapę na podłodze. Następnie jeszcze zapaliła świeczki, uniosła wisiorek nad mapą i zaczęła mamrotać zaklęcie po łacinie. Na początku nic się nie działo. W końcu poczuła moc w okół siebie, wręcz wibrowała w jej palcach. Wymawiała już zaklęcie od dłuższego czasu, jednak naszyjnik ani drgnął. Annie zdenerwowała się. Takie proste zaklęcie nie mogło się nie udać. Coś było nie w porządku. Ścisnęła łańcuszek mocniej i zaczęła wypowiadać słowa bardziej odważnie, z większą mocą. Płomienie w świeczkach zaczęły się wydłużać, jednak medalion nadal nic nie wskazywał.
-Pokaż mi!- wrzasnęła, już pozbawiona wszelkiej kontroli. W tej samej chwili wisiorek samowolnie wypadł z jej dłoni i uniósł się do góry. Przez chwilę tam krążył, uderzając lekko w sufit i gdy świeczki zgasły, upadł na podłogę. Czarownica przez chwilę wpatrywała się osłupiała w medalion. Jeszcze nigdy nie spotkało ją  coś podobnego. Co to mogło znaczyć.
                                                                                                                 ***
Charlie leżał cały dzień na twardym stole, czy cokolwiek to było i dumał. Nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. Czuł się dziwnie, nieswojo. Próbował sobie również przypomnieć gdzie się znajdował, w czasie gdy był martwy. Jednak jedynie co potrafił przywrócić z tamtego czasu było światło. Oślepiające światło. Takie, który wręcz wprawiało go o ból głowy. Chciał podejść do małego okna, jednak po drodze nadepnął na coś. Schylił sięi podniósł mały, złoty krzyżyk. Obejrzał go z ciekawością. Wyglądał na zwykły znak chrześcijański, jednak gdy tylko go dotknął poczuł coś więcej. Nie potrafił tego opisać, ale zrobiło mu się na tyle słabo, że musiał usiąść. Chwilę potrzymał głowę między nogami. Gdy już zrobiło mu sie lepiej odłożył wisiorek i spojrzał w okno. Ujrzał Maggie i Brandona całujących się, na łózku. Może i było to nieodpowiednie, ale nie mógł jakoś odlepić od nich wzroku. Cóż, nie było to zaskoczeniem, ze nadal coś do niej czuł i wpatrywanie się w tą scenę bolało go coraz bardziej, jednak nie potrafił przestać patrzeć.
                                                                                                                ***
Po dosyć wykańczającej "czynności", która powtarzała się trzy razy, Brandon usnął. Maggie rzecz jasna była jeszcze bardziej zmęczona od niego, jednak nie mogła pozwolić sobie na sen. Musiała wykraść się do Charlie'ego. Nie wiedziała jak długo musi czekać, by mieć pewność, że wampir na dobre usnął. Musiała również zrobić coś ze swoim wyglądem. Zarówno wampir jak i ona byli pomazani swoją własną krwią. Gdy namiętność i podniecenie wzięło górę nie panowali nad sobą i nawzajem napili się własnej krwi. Jej nie mogła zaszkodzić jego, już to robili. Jednakże nie wiedziała jaki skutek wywrze na nim krew serafa. Troszkę się tego obawiała, jednak teraz teraz miała ważniejsze rzeczy na głowie. Gdzieś po północy, delikatnie wysunęła się z jego objęć i na palcach ruszyła w stronę toalety. Nie było czasu na prysznic, po za tym nie chciała obić hałasu, więc tylko wytarła się ręcznikiem i ubrała. Następnie zeszła na dół, nie zapalając nigdzie światła i zapakowała do torby trochę jedzenia, butelkę wody i parę ciuchów, które znalazła w szafie. Było już tak blisko, teraz wystarczyło wymknąć się z domu. Nie mogła uwierzyć, że idzie jej tak łatwo. Cicho skierowała się w stronę drzwi i wyszła zamykając je za sobą najdelikatniej jak potrafiła. Potem już rzuciła się biegiem w kierunku stodoły. Jednakże im bliżej znajdowała się celu, tym wyraźniej widziała, że ktoś tam stoi. Męska sylwetka opierała się o duże drzwi. Nie zwalniała jednak kroku. Jej oczom ukazał się całkowicie obcy jej mężczyzna, jednak wydawało jej się, że gdzieś go już widziała. Był wysoki, postawny. Miał ciemne, nieco kręcone włosy, a na jego policzkach widoczne były małe dołeczki. Ubrany był w długi, ciemny płaszcz, nieco nie adekwatny do tej epoki. Patrzył na nią z uśmiechem. Teraz go poznawała. Był taki podobny do Brandona.
-Hej, Margarett. Czy może powinienem mówić Maggie. Tęskniłaś?- spytał, uśmiechając się do niej wymownie.
-Michael...
                                                                                                       C.D. nastąpi

[No i w końcu nadszedł ten upragniony moment w którym dodałam rozdział. Nawet głupio mi was przepraszać po raz tysięczny, że tak długo nie dodawałam niczego. Ale teraz to się zmieni! Wiem, że słyszeliście już to, ale tym razem na poważnie. Mam w planach zmienić również wygląd bloga i uzupełnić w końcu zakładki. Ta częśc jak już mówiłam będzie ostatnia, więc również bardziej przemyślana. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba:)
P.S. Z poprzednią moderatorką straciłam nieco kontakt, więc znowu poszukuję osoby, która umie i chciałaby pomóc mi z szablonem i różnymi dodatkami. Mój nr gg: 43047499 ]

7 komentarzy:

  1. New, new, new!! Dzisiaj nie poczytam, bo zaraz idę lekcję robić i spynać :( Tak w czwartek może przeczytam...
    Mogłabym Ci pomóc z szablonem. Jeśli chcesz zobaczyć moje prace to daję linki do dwóch: http://tescik-mrocznej.blogspot.com/ i http://wyjaca-do-srebrnej-kuli.blogspot.com/
    Jak coś to pisz na majlena628@gmail.com Na email, bo nie mam dostępu do tabletu a tam mam zapisane swoje hasła do GG :/
    Ten pierwszy szablon zrobiłam na zamówienie. Aktualnie mam jeszcze jedno, ale raczej szybko się z nim wyrobię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku ! jest już nowy rozdział ;) jak fajnie. już się nie mogłam doczekać. jest świetny jak zwykle i już nie mogę się doczekać następnego. Co ile będziesz dodawała nowe rozdziały ?
    Pozdrawiam i życzę weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Cieszę się że nareszcie dodałaś, a już straciłam nadzieję że to w ogóle nastąpi, no ale jednak dodałaś. I mam nadzieję że już nigdy nas nie zawiedziesz. Pozdrowionka !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie zapraszamy Cię na nasze forum pbf o tematyce nadnaturalnej. O co chodzi? ;>

    Boga nie ma. Już dawno spisał ten świat na straty, zamykając oczy na apokaliptyczną zawieruchę. W jednej dłoni ścisnął wodze, wstrzymując konie, zabraniając Jeźdźcom reakcji. 21 grudnia 2012 roku nie był Jego planem, nie On zaplanował wybuch na Jukatanie i nie On zamierzał zamieść powstałego bałaganu. Odwrócił się, pozwalając, by ktoś inny się wszystkim zajął.
    Anioły pod wodzą Michaela jako pierwsze pojawiły się na Ziemi, mając w planach ochronę ludzi. Kolejny był Lucyfer z hordą upadłych, a potem… Demony, dusze męczone od wieków w Piekle, uciekły ze swych sal tortur pod postacią czarnego dymu i po kolei opętywały ludzi, przywłaszczając sobie ich ciała. Kolejne były hybrydy, krwiopijcy o ostrych kłach, którzy istnieli niemal od zawsze. Nagle zrobiło się ich więcej, a pod wodzą Jamesa Reeda zaczęły domagać się swych praw. Na końcu były stwory, stojące raczej z boku, bez szans na dopchnięcie się do władzy.
    A gdzie w tym wszystkim ludzie? Od zawsze walczyli. Łowcy Cienia z anielskim wsparciem starali się sprzątnąć powstały bałagan, choć bez niego zdawali się być na przegranej pozycji…
    Nastał rok 2015. Kto wygra walkę o rządy? Czy powróci wizja Apokalipsy? Jak długo jeszcze ludzie zdołają utrzymać resztki wolności?
    Stań po jednej ze stron i walcz o losy świata!

    Zapraszamy na www.Jaded.ugu.pl!

    OdpowiedzUsuń
  5. Gosiu, jesteś zainteresowana nowym szablonem? Np taki : http://galeria-zaczarowane-szablony.blogspot.com/search/label/Mroczne?updated-max=2013-05-26T17:20:00%2B02:00&max-results=20&start=60&by-date=false

    Mogę Ci go wgrać, jeśli chcesz inny to poszukaj i daj mi znac na poczie. Przepraszam, że pisze Ci to w komentarzu :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za propozycję, ale jedna dziewczyna już wykonuje dla mnie szablon :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O fajnie :)) AS mogłaby też i mi zrobić? Jako, że będę pisać nowe opowiadanie i potrzebuję wkleić tytuł xd

      Usuń