Tej nocy Maggie nie miała żadnych snów. Dziewczyny przyszły z imprezy około 3:00, tak więc spały bardzo długo. Nagle zadzwonił telefon. Dziewczyna z niechęcią przebudziła się i spojrzała na zegarek. Była 12:00. Z początku trochę się przestraszyła, lecz prawie natychmiast przypomniała sobie, że dzisiaj, na szczęście jest sobota i nie musi iść do szkoły, a pracę zaczyna dopiero wieczorem. Dziewczyna w końcu odebrała komórkę.
-Hej, tu Brandon.-powiedział niski głos w słuchawce.
-Cześć.-odpowiedziała lekko zaspanym głosem., momentalnie prostując się i poprawiając włosy. Dopiero po chwili zorientowała się jaką jest kretynką i, że przecież on nie może jej zobaczyć.
-Yyy, obudziłem cię? Brzmisz trochę niewyraźnie.
-Nie, nie. - powiedziała szybko.
-To dobrze. Dzwonię, żeby zapytać cię, czy nasza randka jest aktualna.
Maggie musiała przez chwilę pomyśleć, o czym mówił. Po kilku sekundach sobie przypomniała.
-Jesteś tam jeszcze?- spytał trochę zniecierpliwiony.
-Tak, wybacz. Jasne, jest aktualna.
-Super. Przyjdę po ciebie o 20:00, ok?
-Dobrze. Do zobaczenia.- powiedziała żywo.
-Nie mogę się doczekać.- odpowiedział kończąc rozmowę. Carter cały czas przysłuchiwał się. O tej porze, w domu było pełno wampirów. Niektóre oglądały telewizję, inne siedziały przy komputerze, prawie wszystkie się kłóciły.
-Kiedy zamierzasz to zrobić? No wiesz. Kiedy nastąpi punkt kulminacyjny?- spytał obojętnym tonem Carter.
-Dzisiaj.- odparł zadowolony.- Najpierw pójdziemy na kolację. Trochę ją upiję, a potem pójdziemy do hotelu.
-Do hotelu?- spytał zaskoczony.
-Mam tam pokój.- powiedział przeglądając szafę.
-Dlaczego tam?- nadal dopytywał się Carter.
-A co, może tutaj? Pośród tych wszystkich wampirów?
-Zabijesz ją dzisiaj?- zapytał Carter zmieniając temat.
-Nie.- odpowiedział po chwili zastanowienia.- Byłoby za nudno. Jak myślisz, w co mam się ubrać?- spytał przyjaciela. Carter w odpowiedzi, zaśmiał się, uważając to za najmniej ważne.
W tym samym czasie, Maggie brała zimny prysznic. Musiała się trochę rozbudzić. Zmierzając do kuchni, zauważyła Maddie leżącą na kanapie.
-Wstawaj śpiochu.- powiedziała wesoło.
-Dlaczego mówisz tak głośno?- spytała ledwo wymawiając słowa.- Która godzina?
-Jest 12:30.
-O rety!- krzyknęła od razu zrywając się z kanapy.- Teraz, to na pewno rodzice mnie zabiją.
-Powiesz, że spałaś u mnie.
-A jeśli spytają, dlaczego?- spytała ubierając w pośpiechu buty.- Powiem, że byłam pijana?
-Powiesz, że zaproponowałam ci nocleg.
-Dobra, dzięki za wszystko.- powiedziała ściskając koleżankę.- Zobaczymy się w szkole.
Gdy Maddie wyszła, Maggie zrobiła sobie śniadanie. Nie mieszkała długo z Markiem, lecz teraz, gdy go nie było, dom wydawał się pusty i smutny. Po śniadaniu, dziewczyna postanowiła posprzątać. Pracę zaczynała za niecałe cztery godziny, więc miała jeszcze mnóstwo czasu. W domu panował taki bałagan, że nie wiedziała za co się zabrać. Na początku, zmyła naczynia i pozbierała wszystkie, luzem leżące ubrania. Następnie rozdzieliła je, które nadają się do prania. Podczas sprzątania rozmyślała nad wczorajszym, dziwnym zdarzeniem. Była ciekawa czy Brandon, także widział to co ona. Podczas ich randki, postanowiła go o to spytać. Dziewczyna była tak rozkojarzona, że w pewnym momencie poślizgnęła się na kawałku ubrania i uderzyła w półkę z książkami. Ku jej przerażeniu, wszystkie książki, a było ich co najmniej sto, runęły na nią. Była tak obolała, że przez kilka sekund, nie ruszała się. W końcu, wygrzebała się spod grubych tomów i oceniła szkody, jakie mogła wyrządzić sobie i otoczeniu. Ku jej zdziwieniu, obok regału, pojawiły się drzwi. Maggie, przez chwilę, zastanawiała się, czy nie za mocno uderzyła się w głowę, ponieważ była pewna, że przedtem, nie było tam żadnych drzwi. Trzęsącą się dłonią przekręciła klamkę. Drzwi był otwarte. Ciekawość wzięła górę nad strachem, dlatego też postanowiła dowiedzieć się, co tam jest. Pomieszczenie było małe i ciemne. Nigdzie nie mogła znaleźć włącznika prądu. Nagle drzwi się z hukiem zatrzasnęły. Serce podskoczyło jej do gardła. To była najgorsza rzecz, jaka mogła jej się przytrafić. Ta sytuacja była beznadziejna. Nie dość, że była sama w domu, to jeszcze nie mogła znaleźć tego cholernego włącznika. Przez oczami, znów stanęły jej obrazy sprzed lat. Teraz już histerycznie zaczęła obchodzić pokój, waląc w ścianę, chcąc zaświecić światło. Łzy stanęły jej w oczach. Już miała zacząć krzyczeć, gdy nagle pociągnęła za nitkę. Promienie światła rozprysły się po pokoju. Maggie nie wiedziała, gdzie najpierw podziać wzrok. Wszystkie ściany były powyklejane obrazkami. Niektóre przedstawiały informacje i dopiski o wampirach, wilkołakach, czarownicach, a nawet o aniołach i demonach. Na suficie zaś, były przedstawione słowa w łacińskim języku. Owe wyrazy tworzyły pentagram. W pokoju, leżała także broń i drewniane kule. Gdy tylko zauważyła, zawieszony w kącie kluczyk, to bez zastanowienia sięgnęła po niego, przekręciła zamek w drzwiach i wybiegła z pokoju. Teraz już nie miała wątpliwości, że Mark był szalony. Nie sprzątając tego całego bałaganu, szybko wyszła z domu. Miała zamiar pójść do Angels's Cafe, trochę się uspokoić. Zastanawiała się nawet czy zamieszkanie w hotelu, nie byłoby takim złym wyjściem.
-Hej!- krzyknęła Annie, gdy tylko Maggie weszła do kawiarni.- Coś się stało? Jesteś jakaś taka blada.
-Cześć. Wszystko w porządku. Poproszę o herbatę.- powiedziała siadając na krześle naprzeciwko lady.
-Już się robi.- odpowiedziała radośnie.
-Mogę cię o coś spytać?
-Jasne. O co chodzi?
-Brandon mówił mi, że chodziliście ze sobą. To prawda?- spytała nie patrząc jej w oczy. Annie widocznie zastanawiała się nad odpowiedzią.
-Nie, nie wiem dlaczego tak powiedział. Może co najwyżej coś do mnie czuł.
-On raczej powiedział, że to ty za nim latałaś.
-Tak powiedział?- spytała ze złością.
-Tak. Wiem też, że kłamałaś, gdy mówiłaś, że to on cię uderzył.- powiedziała, tym razem, patrząc jej głęboko w oczy. Nie wiedziała nawet dlaczego zaczęła ten temat. Czuła jednak nadmierną potrzebę obronienia Brandona przed tymi wszystkimi kłamstwami. Chciała go usprawiedliwiać,a tym samym stłumić nieco swoje wątpliwości.
-Dlaczego słuchasz akurat jego! Czym on sobie zasłużył na twoje zaufanie!- całym tym krzykiem, zwróciła uwagę, wszystkich ludzi w kawiarni.- Chyba musisz sama się najpierw przekonać, w co wdepnęłaś. Proszę.- powiedziała, rozlewając połowę herbaty przed dziewczyną. Po tych słowach wyszła na zaplecze. W tym samym momencie, do Angel's Cafe wszedł Charlie. Gdy tylko dostrzegł Maggie, szybko oddalił się w kierunku końca sali.
-Hej, zaczekaj!- krzyknęła, zauważając go. Charlie mimowolnie odwrócił się i spojrzał na nią wyczekująco.
-Musimy pogadać.- powiedziała stanowczo.
-O co chodzi? Nie mam czasu. Jestem umówiony.
-Co to miało wczoraj znaczyć?
-Robiłem to co musiałem.- powiedział z powagą, patrząc jej w oczy.
-Atakowanie ludzi kołkiem. To uważasz za słuszne?- Charlie nic nie odpowiedział.
-Dzisiaj znalazłam, u Marka, sekretny pokój. Pełno w nim wycinków i jakichś zaklęć. Była tam także broń. Masz mi wytłumaczyć o co tu chodzi.
-Znalazłaś sekretny pokój?- spytał z przestrachem.
-Nie zmieniaj tematu.
-Już ci wszystko wyjaśniałem. Nie będę się powtarzać.
-To co powiedziałeś, to bzdury. Jeśli nie zobaczę, nie uwierzę.- kończąc tym zdaniem rozmowę, wróciła do herbaty. Dziesięć minut później zaczynała pracę. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak dużo spędziła czasu w sekretnym pokoju. Było to wręcz niemożliwe. Nie mogąc doczekać się już randki, ciągle spoglądała na zegarek. Wiedziała, że ten wieczór będzie wspaniały pod dwoma względami; spędzi czas ze świetnym chłopakiem i dowie się prawdy. Przynajmniej taką miała nadzieję. Charlie natomiast wiedział, że coś się święci, tak więc postanowił śledzić Maggie. Wiedział, że Brandon planuje coś na dzisiaj. W tym samym czasie wampir był już gotowy do wyjścia.
-Jak wyglądam?- spytał z uśmiechem Cartera.
-Czy to ważne? Gdy jej się nie spodoba, to możesz ją zauroczyć i wmówić co chcesz.- powiedział nawet nie spoglądając na kolegę.
-Nadal chcę zachować swój urok. Nie lubię stosować przymusu.- odparł przeglądając szafkę. Wyciągnął z niej mały, srebrny sztylet.
-Po co ci to?- spytał zaniepokojony.- Przecież mówiłeś...
-Wiem co mówiłem. Chcę się na razie tylko zabawić.- Brandon zerknął na zegarek i powiedział.- No to czas na zabawę.
C.D. nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz