Dyrektor wpatrywał się nieodgadniętym wyrazem twarzy w Maggie. Myśli kłębiły mu się w głowie : "jaka ona jest podobna do matki", "co ona tu robi" ? itd. Maggie natomiast zadawała sobie pytanie skąd on zna jej matkę. Po chwili mężczyzna wziął się w garść i z uśmiechem wskazał jej krzesło. Dziewczyna usiadła niepewnie nadal wpatrując się w niego.
- Przepraszam za to. Przyszłaś na rozmowę wstępną?- spytał trochę rozkojarzony. Kątem oka, dziewczyna zauważyła, że mężczyzna chowa coś pod biurko. Była ta mała butelka wódki. Teraz, siedząc bliżej niego, wyczuwała gorzkawy zapach alkoholu.
-Skąd zna pan moją mamę?-spytała nagle Maggie cicho, spuszczając wzrok i kierując go na swoje kolana. To pytanie wyraźnie wstrząsnęło dyrektorem, ponieważ odpowiedział natychmiast:
-Chyba powinniśmy zająć się ważniejszymi sprawami. A więc..
-Proszę odpowiedzieć- dziewczyna nie ustępowała i tym razem odważyła się spojrzeć mu w oczy. Dyrektor chwilowo bił się z myślami. Finalnie alkohol wygrał z rozsądkiem.
-Dobrze, więc. Poznałem Kate na studiach. Była mniej więcej w twoim wieku, więc teraz wyglądasz jak jej siostra.- powiedział uśmiechając się.- No właśnie, co tam u niej słychać? Przyjechałaś tutaj z nią?
-Ona nie żyje-powiedziała lodowatym tonem z nutką żałości w głosie. Właściwie nigdy nie powiedziała tych słów na głos, wprost, nawet w rozmowie z psychiatrami. Czując ogrom tych słów aż zabolał ją żołądek.
Po tych słowach nastąpiła długa cisza. Dyrektor najwyraźniej speszył się. Nie chcąc już poruszać wrażliwego tematu rzekł tylko:
-Przykro mi. - Nie mogąc jednak powstrzymać nadmiernej ciekawości spytał- Jak umarła?
-Nie wiadomo do końca. Policja stwierdziła niezwykle brutalne morderstwo lub atak zwierzęcia.- nie wiedziała właściwie dlaczego mu o tym wszystkim mówi. Mogła odpowiedzieć po prostu "wypadek samochodowy". Nie znała go, ale po jego oczach widać było, że żywił sympatię do Kate.
-Może jednak zmieńmy temat. Twój wujek, Mark, dzwonił, aby cię zapisać do szkoły. Masz więc papiery?
-Tak- Maggie wyciągnęła gruby plik i podała go dyrektorowi. Dziewczyna była bardzo zdolną i inteligentną uczennicą. Nie sprawiała również większych kłopotów. Może to w wyniku tego, że nigdy nie potrafiła się postawić. Mężczyzna przez chwilę przeglądał papiery, lecz było widać, że nawet nie czytał tego wszystkiego. Myśli ciągle wracały to Kate. Maggie widząc, że dyrektor nie był skupiony spytała nieco zniecierpliwiona:
-A więc jestem przyjęta?
- Tak, tak jasne- mężczyzna sprawiał wrażenie, że zapomniał na moment o obecności Maggie- Zaczynasz od poniedziałku. Masz tutaj plan lekcji.
-Dziękuję. Do widzenia.- odpowiedziała pospiesznie, po czym opuściła gabinet, rzucając mu przed wyjściem jeszcze jedno spojrzenie. Zastanawiała się kim był dla jej matki.
Dyrektor- imieniem Josh- powiedział tylko jeszcze raz "przykro mi". Nadal nie zapomniał tej nocy, gdy Kate powiedziała mu, że odchodzi od niego. Powiedziała bowiem, że jest w ciąży z innym. To złamało mu serce, lecz nadal ją kochał. Dobiło go jeszcze bardziej to, że dowiedział się o śmierci Kate od jej córki. Josh postanowił nie zaprzątać sobie tym więcej głowy, więc zabrał się do przeglądania papierów.W tym samym czasie Maggie, zadowolona, że jest dopiero piątek i nie musi iść do szkoły, postanowiła wybrać się na zakupy. Wspomnienie matki bardzo ją zabolało, postanowiła więc zrobić coś przyjemnego na rozluźnienie. Pogoda nadal się utrzymywała tak więc zrzuciła z siebie bluzę i została w samej podkoszulce. Kilka metrów za szkołą znajdował się duży market.Po chwili wpadła na pomysł, by zrobić niespodziankę wujkowi ; obiad powinien rozwiązać powstałe między nimi napięcie oraz może chociaż w najmniejszym stopniu ich do siebie zbliżyć. Nie umiała gotować, ale spaghetti wychodziło jej niemal znakomicie.Kupiła wszystkie potrzebne składniki i stanęła w kolejce. Przed nią dostrzegła stała tylko kobieta. Maggie chcąc być miła uśmiechnęła się do niej i powiedziała:
-Dzień dobry
-Co ty tutaj robisz? Śledzisz mnie?- spytała, skrzekliwym głosem, odsuwając się najdalej jak mogła. Była to starsza, zgarbiona kobieta z burzą siwym włosów na głowie. Miała na sobie stare łachmany, wyglądała jakby ulica była jej domem. Maggie najwyraźniej budziła w niej strach.
-O co pani chodzi? Przecież mnie pani nie zna.
-Może i nie znam, ale Brandon opowiadał o tobie różne historie. Jesteś morderczynią !-wykrzyknęła to ostatnie zdanie, po czym zabrała swój już zapłacony towar i uciekła. Jak na taką staruszkę poruszała się bardzo szybko.
Maggie wręcz zatkało. Szybko zapłaciła w kasie i wyszła z marketu. O co Brandonowi chodziło? Dziewczyna miała zamiar trzymać się od niego z daleka, ale zmieniła zdanie. Przy najbliższej okazji musi z nim poważnie porozmawiać.Bardzo się jednak bała tego spotkania. Wróciła do domu najszybciej jak mogła. Rozpakowując towar, zastanawiała się czy opowiedzieć o wszystkim Markowi czy lepiej zachować wszystko dla siebie. Zaledwie po pół godzinie obiad był gotowy. Potrawa pięknie pachniała. Ten zapach przypominał jej mamę. Co niedzielę Kate gotowała spaghetti i urządzali sobie przyjęcie. Z rozmyśleń wyrwał ją odgłos pukania do drzwi. Bez zastanowienia podeszła do drzwi i je otworzyła, za co Mark ją skarcił. Poprawił mu się jednak humor, gdy poczuł świeże, ciepłe danie, które jeszcze spoczywało w garnku.
-Mmm, co za zapach.- rzekł z uśmiechem zacierając ręce.- Co to będzie?
-Spaghetti .Nie wiem czy lubisz, ale tylko to umiem ugotować.- przyznała z lekkim uśmiechem, podchodząc do pieca.
-Kocham spaghetti- powiedział tylko. Następnie zdjął kurtkę i usiadł. Stół już był pięknie nakryty. Maggie podała mu dużą porcję odpowiednią dla dorosłego mężczyzny i także usiadła.
-Jak było w pracy?- spytała.
-Jak to w pracy. Było tylko dwóch klientów. Charlie opowiadał, że wpadliście dzisiaj na siebie- Mark nagle zmienił temat.
-Tak. Chciał się nawet umówić- powiedziała znudzonym tonem.
-I co? Na kiedy jesteście umówieni?- spytał zaciekawiony jedząc łapczywie jedzenie.
-Nie umówiliśmy się. Na razie nie chcę się z nikim spotykać.
-W porządku. Twoja sprawa.- wycofał się ostrożnie, koncentrując się teraz już tylko na jedzeniu.
Po tych słowach zapanowała cisza, którą przerywał tylko odgłos sztućcu obijających się o talerz.
-Wujku, mogę się ciebie o coś spytać?- spytała nagle, wypowiadając słowa z szybkością światła
-Strzelaj.
-Czy coś łączyło dyrektora Josha i moją mamę?-spytała cicho Maggie przypatrując się reakcji wuja.
Mark przerwał jedzenie, widocznie zastanawiając się nad odpowiedzią. Widać było, że był rozdarty czy coś powiedzieć czy zachować to dla siebie.
-Tak, spotykali się na studiach.- odpowiedział ostrożnie.
-A gdzie był wtedy tata?
-On był... Twój ojciec miał pewnego rodzaju problemy. - powiedział Mark jąkając się.
-W takim razie kiedy spotykał się z mamą, skoro gdy ona była z Joshem zaszła w ciążę z tatą?
-Cóż, twoja matka była raczej kobietą, która lubiła imprezy. Tak więc zaszła w ciąże z twoim ojcem tym samym zrywając z Joshem i wyprowadzając się do Seattle.- dopiero po tych słowach zaczął znowu jeść.-Skąd, tak w ogóle wiesz, że Kate spotykała się z Joshem?
-Pomylił mnie z mamą. Chyba miał trochę wypite.- odpowiedziała, przerywając na razie rozmowę. Spojrzała gdzieś w bok, palcami wystukując jakiś rytm. Zastanawiała się czy ciągnąć temat, czy może już wystarczy. Zanim jednak zdążyła stchórzyć, odezwała się- Mam jeszcze jedno pytanie.- Maggie bała się, że tym pytaniem rozzłości wujka.- Dlaczego tak nienawidzisz Brandona?
Nastąpiła krótka cisza, po czym Mark powiedział: "Nie będę z tobą na ten temat rozmawiał" i wyszedł z pokoju. Maggie zawiedziona, że nie dowiedziała się praktycznie niczego przydatnego zabrała się za zmywanie naczyń. Gdy skończyła powiedziała wujowi:
-Wychodzę- on jednak szybko zagrodził jej drogę, a w jego oczach na powrót zagościł strach połączony z odrobiną szaleństwa.
-Proszę, zostań dzisiaj.Jest niesamowita mgła.
-W takim razie opowiedz mi o Brandonie.- postawiła mu ultimatum, krzyżując ręce na piersi. Dosyć długo patrzyli sobie w oczy, zanim wuj w końcu odrzekł:
-W porządku...
C.D. nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz