Zbliżała się godzina 20:00, a Maggie jeszcze była w kawiarni. Trochę się denerwowała, ponieważ powinna już dawno być przygotowana.
-Joe, mam prośbę- zagadnęła, widząc swojego szefa.
-O co chodzi?- spytał. Joe coraz częściej bywał w Angel's Cafe, co było dziwne.
-Wiem, że wczoraj wyjątkowo dałeś mi wolne i za to dziękuję. Ale dzisiaj też muszę wyjść. Umówiłam się. Proszę, czy ostatni raz dałbyś mi wolne. Obiecuję, że odpracuję.
-Dobrze.- odpowiedział bez zastanowienia.
-Naprawdę?- spytała zdziwiona Maggie. Była pewna, że tym razem, Joe się zdenerwuje.
-Tak. Ja też byłem kiedyś nastolatkiem. Z kim się umawiasz?
-Z Brandonem- odpowiedziała z uśmiechem Maggie. Joe posłał jej tajemniczy uśmiech i powiedział: "Powodzenia".
-Dzięki, narazie.- odpowiedziała, wybiegając z kawiarni. Miała tylko niecałe piętnaście minut, by się przygotować. Drogę do domu, pokonała biegiem. Gdy tylko weszła i spostrzegła porozrzucane książki, od razu przypomniała sobie co dzisiaj znalazła. Nie było jednak czasu na myślenie. Miała coraz mniej czasu. Biegiem ruszyła do swojego pokoju i zaczęła grzebać w szafie. Nie miała pojęcia w co się przebrać. Wybrała ciemno niebieską tunikę i czarne leginsy. Postanowiła, przed randką, wziąść szybki prysznic. Nie zwracała nawet uwagi czy woda jest zimna, czy ciepła. Wychodząc spod prysznica, poślizgnęła się i upadła. Na szczęście prawie nic jej się nie stało. Skaleczyła się tylko w nogę. Krew popłynęła ciurkiem. Szybko owinęła się ręcznikiem i pobiegła do kuchni, w poszukiwaniu plastrów. Mała apteczka leżała na najwyższej pułce. Za nic nie mogła jej dosięgnąć. Już sięgała po krzesło, gdy nagle usłyszała pukanie do drzwi. "O nie!", pomyślała. Niedość, że była w samym ręczniku, to jeszcze krwawiła. Nie miała jednak wyboru, musiała mu otworzyć. Brandon wyczuł krew, już za drzwiami. W wyniku głodu, wyszły mu kły. Szybko się odwrócił, żeby się opanować.
-Hej.- powitała go w drzwiach Maggie, lekko skrępowana. Brandon wolno się odwrócił. Kły już zniknęły.
-Witaj. Przyszedłem nie w porę?- spytał, lustrując ją wzrokiem. Dziewczyna jeszcze bardziej się zaczerwieniła.
-Nie, skądże. Po prostu brałam prysznic i miałam mały wypadek.- wytłumaczyła się, wprowadzając go do środka.
-Wszystko w porządku?
-Tak, tak. Mógłbyś mi w czymś pomóc? Nie mogę dosięgnąć apteczki.- powiedziała, trzymając się kurczowo ręcznika.
-Jasne. Gdzie to jest?
-Tam, w kuchni.- Brandon był bardzo wysoki, więc bez żadnego wysiłku dosięgnął małą torebkę.
-Dzięki. Poczekaj tutaj. Będę gotowa za dwie minuty.-powiedziała szybko, wchodząc do łazienki. Wampir wolno przechadzał się po domu. Dzisiaj także wyglądał znakomicie. Był ubrany w granatową koszulę w kratkę i ciemne spodnie. Właśnie wchodził do salonu, gdy nagle spostrzegł stos książek.
-Coś się tu stało? W salonie?
-Nie miałam czasu sprzątnąć, nie zwracaj uwagi. Miałam mały wypadek. Mam pecha ostatnio.- odpowiedziała ze śmiechem.
-Nie martw się. U mnie jest jeszcze większy bałagan.- nagle uśmiech zniknął z jego ust. Zauważył tajemnicze drzwi. Ostrożnie do nich podszedł. Wyciągnął wolno rękę, chcąc otworzyć drzwi, gdy nagle dziewczyna wyszła z łazienki ze słowami :" Możemy iść". Brandon szybko się odwrócił.
-Wow, pięknie wyglądasz.- powiedział z uśmiechem.
-Dzięki. Idziemy?
-Jasne.
Obydwoje wyszli z domu. Było już ciemno, lecz noc była przyjemna. Nie wiał nawet wiatr.
-To twój?-spytała oczarowana, widząc czarne ferrari.
-Tak.- odpowiedział z dumą. Elegancko otworzył jej drzwi.
-Prawdziwy dżentelmen.- zażartowała. W odpowiedzi, chłopak tylko się uśmiechnął. Jechali krótko. Maggie czasami się zastanawiała, dlaczego ludzie w tym mieście mieli samochody, skoro wszystko było tutaj blisko. Brandon zaparkował pod małą, lecz elegancką restauracją o nazwie Barbecue. Tak jak poprzednio, wampir otworzył jej drzwi. Była to chyba najelegantsza knajpa w Noir Seraphin Hill. W środku stał kelner. Gdy tylko ich zobaczył, podszedł do nich i spytał:
-Macie, państwo rezerwację?
-Tak. Na nazwisko Howard.- kelner podszedł do komputera i zerknął.
-Wszystko się zgadza. Proszę za mną.- rzekł szarmandzko. Wnętrze restauracji było ogromne. Tapety koloru ciemnej czerwieni, dodawały klimatu. Kelner poprowadził ich na sam koniec sali, po czym wręczył im karty.
-Za chwilę podejdę do państwa.
-I jak, podoba ci się?- spytał, odsuwając dla niej krzesło i sam siadając po chwili.
-Taak, jest pięknie. Nie wiedziałam, że jest tutaj taka elegancka restauracja.
-Nie znasz jeszcze tego miasta. Kiedyś cię oprowadzę.- obiecał z uśmiechem.
Po chwili podszedł do nich kelner z notatnikiem.
-Czy mogę przyjąć już przymówienie?
-Tak. Ja poproszę pierś z kurczaka i sałatkę jarzynową.- powiedział nawet nie patrząc w kartę.
-A pani?
-Yy, poproszę.- zaczęła przeglądać menu w pośpiechu.- Poproszę kotlet schabowy, frytki i sałatkę warzywną.
-Coś do picia?- zapytał, zapisując zamówienie. Maggie spojrzała na Brandona, nie wiedząc co wybrać.
-Poproszę butelkę whisky.
-Za chwilę przyniosę zamówienie.- odpowiedział odchodząc. Dziewczyna miała niewyraźny wyraz twarzy.
-Coś się stało?- zapytał chwytając Maggie za rękę.
-Będziesz się śmiał.-odparła.
-Obiecuję, że nie.
-Nigdy nie piłam alkoholu.- powiedziała szybko, odwracając wzrok.
-Nie ma z czego się śmiać. To tylko dobrze o tobie świadczy.- odpowiedział, patrząc jej głęboko w oczy.- No a teraz, czas najwyższy. Do niczego cię jednak nie zmuszam.
-Może zmieńmy temat. Gdzie pracujesz?- spytała szybko, chcąc udawać, że nie czuje tych dwóch palących rumieńców, które pojawiły się na jej policzkach.
-Ogólnie to nie pracuję. Czasami wykonuję jakieś drobne sprawy dla Joe'ego.
-W takim razie, skąd masz taki wypasiony samochód?
-Spadek po ojcu. Był bardzo bogaty.A ty pracujesz w Angel's Cafe?
-Tak. - po chwili podszedł kelner z butelką alkoholu i dwoma kieliszkami.
-Ile masz lat?- wypaliła nagle dziewczyna. Brandon w odpowiedzi się zaśmiał. Tego się nie spodziewał.
-Skąd takie pytanie?- spytał otwierając butelkę i nalewając do kieliszków.
-Kelner sprzedał ci alkohol bez okazania dowodu.
-Często tu bywam. Mam dwadzieścia jeden lat. Spróbuj.- powiedział pijąc ze swojego kieliszka. Maggie wypiła jeden łyk. Miała skwaszoną minę.
-Dobre.- powiedziała nieszczerze.
-Jeśli ci nie smakuje, mogę zamówić coś innego...- zaproponował, widząc, że jej nie smakuje.
-Nie, no coś ty. Z czasem mi posmakuje.- po tych słowach wypiła jeszcze parę łyków. Nie chciała wyjść na dzieciaka.
-Mieszkasz sam?- spytała.
-Nie. Mieszkam z Carterem, Jackiem i paroma kumplami. A ty, dlaczego nie mieszkasz z rodzicami?
-Moi rodzice nie żyją.- rzekła chłodno.
-Przykro mi. Nie wiedziałem.- odpowiedział, wręcz z przesadną skruchą, czego widocznie dziewczyna nie zauważyła.
-W porządku. To było dawno.
Po chwili kelner przyniósł im dania. Wyglądały smakowicie. Brandon i Maggie jedli i rozmawiali. Było idealnie. Wampir, gdy tylko dziewczyna wypiła kieliszek, nalał jej ponownie. Powtarzało się to dużo razy. Maggie, już lekko pijana, zasypywała Brandona pytaniami.
-Masz rodzeństwo?
-Już nie.- odpowiedział twardo.
-Co się stało?- spytała sącząc dalej z kieliszka.
-Zginął tragicznie. Dawne dzieje.
-Przykro mi.- powiedziała, coraz bardziej przybliżając się do chłopaka.- Mogę cię pocieszyć.- powiedziała zalotnie śmiejąc się.
-Chyba za dużo wypiłaś.- odparł, jak gdyby nie był temu winny.- Pójdźmy już do hotelu, ok?
-Do hotelu? Hejże, nie jestem taka łatwa.- powiedziała szybko unosząc ręce w obronnym geście.
-Źle zrozumiałaś aluzję.- odpowiedział śmiejąc się.-Nie pamiętasz? Miałem pokazać ci jak tam jest. Akurat zdarzyło się, że mam tam pokój.
-W takim razie w porządku.Chodźmy.- powiedziała wychodząc chwiejąc się. Brandon wyłożył pieniądze na stole i wyszedł za nią.
-Hej, uważaj.- rzekł, chwytając ją w pasie.- Chodźmy do samochodu.
Brandon delikatnie wsadził ją do samochodu i zapiął jej pasy. Następnie sam wsiadł do auta. Maggie, w czasie jazdy, bawiła się radiem, a gdy nastawiła na odpowiednia stację, to przygłosiła i zaczęła śpiewać.
-Jesteś słodka.- powiedział patrząc jej w oczy.
-A ty gorący.- odpowiedziała śmiejąc się i śpiewając.
-Wiem.- odparł, jak gdyby to było powszechnie znana informacja.
Jazda ponownie była krótka. Wysiedli przed wysokim i eleganckim hotelem. Na parkingu nie było prawie żadnego samochodu. Brandon wyprowadził ją z auta i chwycił za rękę prowadząc do drzwi. Przy recepcji stałą młoda kobieta. Wyglądała jakby była w transie, a na szyi były widoczne ślady kłów. Maggie jednak była zbyt pijana, by to zauważyć.
-Witaj. Czy wszystko załatwione?- spytał miło. Kobieta w odpowiedzi spojrzała na niego przerażona i pokiwała głową.
-Świetnie. Wspaniale się spisałaś.- po tych słowach, wraz z Maggie poszedł w stronę windy.
-Dlaczego ona tak dziwnie się zachowywała?-spytała.
-Alkohol i narkotyki zrobiły swoje.
-To dlaczego tutaj pracuje, skoro jest pijana.- Brandon chwycił ją za podbrudek i powiedział:
-Nic cię to nie interesuje.
-A zresztą nieważne. Nic mnie to nie intersuje.- powiedziała, tak jak chciał wampir. Po chwili winda zatrzymała się na trzynastym piętrze. Korytarz po którym szli był wąski i miał odcień jasnej, intensywnej czerwieni.
-Daleko jeszcze?- spytała zniecierpliwiona.
-Jesteśmy na miejscu.- Brandon stanął na przeciwko drzwi pod numerem 2003. Pokój był dość mały. Tapeta także była odcieni mocnej czerwieni. W pomieszczeniu znajdowało się duże, dwuosobowe łózko z granatową narzutą, dużą drewnianą szafą i mały telewizor. Obok szafy znajdowały się drzwi prowadzące do łazienki. W pokoju panował porządek. Rozweselona Maggie szybko podbiegła do łózka i rzuciła się na nie. Było bardzo miękkie i wygodne. Brandon z uśmiechem zdjął kurtkę i usiadł na łóżku.
-Podoba ci się tutaj?- spytał. Dziewczyna usiadła obok niego.
-O tak. Jest świetnie.
Wampir przybliżył się do Maggie, po czym pocałował ją. Pocałunek był krótki, lecz słodki. Następnie ponownie to zrobił. Tym razem trwał on długo i był gorący, i namiętny. Brandon chwycił ją za kolano i zaczął przybliżać dłoń w stronę uda i dalej.
-Hej, nie tak szybko.- powiedziała szybko.
-Spokojnie. Jest dobrze.
Następnie zaczął jej zdejmować leginsy. Nie miał cierpliwości, by zdjąć tunikę, więc ją rozerwał. Po chwili, Branodon już sam był tylko w spodniach, a Maggie w bieliźnie. Chłopak położył ją na łóżku, po czym sam położył się na niej. Całował ją długo w usta. Następnie przeszedł do szyi. Dziewczyna czuła się jak w niebie. Była otłumiona alkoholem i nie myślała racjonalnie. Najważniejsza była tylko przyjemność, a było bosko. Po chwili, jednak wszelkie przyjemności się skończyły. Brandon całkiem poddał się pragnieniu i podnieceniu. Nagle wyszły mu długie, ostre kły. Gdy dziewczyna to zauważyła, to zaczęła krzyczeć. Nie trwało to jednak długo, gdyż wampir zatkał jej usta.
-Nareszcie.-powiedział z satysfakcją, po czym mocno wgryzł się jej w szyję i zaczął sączyć jej krew.
C.D. nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz