Wcześnie rano, dziewczynę obudził straszny ból w okolicach szyi. Gdy próbowała dotknąć obolałego miejsca, zauważyła, że jej ręka jest cała we krwi. Wystraszona, szybko usiadła. Okazało się, że nie tylko ręka była zakrwawiona, pościel również. Przerażona, zaczęła rozglądać się dookoła pokoju. W rogu, obok łóżka, zauważyła wielkie lustro. Ku jej przerażeniu, miała dwa ślady kłów na szyi. Zlękniona, obmacała delikatnie ranę. Była jeszcze świeża. W tej samej chwili, wszystko sobie przypomniała. Jakże była głupia, że mu tak zaufała. Wszyscy ją ostrzegali, lecz ona, jak głupia, nie słuchała. Nagle usłyszała odgłos puszczonej wody. To był Brandon. Maggie nie mogła zmusić się do ruchu. Była przerażona. Pomyślała jednak, że aby przeżyć, musi myśleć racjonalnie. Powoli i cicho, wstała. Łóżko lekko zazgrzytało. Dziewczynie serce podskoczyło do gardła. Wampir niemal od razu to usłyszał.
-Dzień dobry, kochanie. Miło, że się obudziłaś. Zaraz do ciebię przyjdę.- krzyknął z wnętrza łazienki. Teraz zaczął się wyścig z czasem. Ruszyła biegiem w stronę drzwi. One jednak były zamknięte, a klucza nie było w zamku. Dziewczyna pomyślała, że klucz musi być w kieszeni Brandona. Jego spodnie, niestety były w łazience. Dzieczyna miała coraz mniej czasu. Spod drzwi ruszyła spowrotem na łózko, gdzie leżała jego kurtka. Maggie szybko przeszukała kieszenie. Nie było tam klucza, lecz mały, srebrny sztylet. Bała się nawet myśleć, do czego mu był potrzebny. W tej samej chwili Brandon wyłączył wodę. Maggie chwyciła leginsy i ubrała je szybko. Tunika była rozerwana, tak więc ubrała koszulę chłopaka. Nagle zza drzwi wyszedł Brandon. Był tylko w samych spodniach. Miał niezwykle umięśnione ramiona i tors. W jednej ręce trzymał ręcznik, którym wycierał sobie włosy. Maggie w ostatniej chwili schowała sztylet za plecami.
-Jak się spało?- spytał z uśmiechem.
-Czym jesteś?- zapytała cicho, przerażona.
-Chyba znasz już odpowiedź na to pytanie.- odpowiedział podchodząc. Maggie zacząła się cofać.- Seksownie ci w tej koszuli.
-To niemożliwe.
-A jednak. Doświadczyłaś to na własnej skórze. Byłaś na tyle głupia, że mi zaufałaś. Nawet nie musiałem cię zmuszać.
-Czego ode mnie chcesz?- droga ucieczki się skończyła. Dziewczyna dotykała już ściany.
-Zemsty i satysfakcji.
-Co ja takiego ci zrobiłam?!- krzyknęła wyciągając zza pleców sztylet. Brandon tylko się roześmiał.
-I co, zmierzasz mnie tym zabić?- drwił z niej.
-Nie zbliżaj się.- Brandon stał już zaledwie dwa metry od niej.- No dalej, śmiało! Zrób to!- wampir wyciągnął obie ręcę w geście bezbronności. Maggie wiedziała czym był, lecz nie mogła się do tego zmusić.
-Nie masz odwagi?!- Brandon, zniecierpliwiony, podszedł do niej jeszcze bliżej. Dziewczyna zamachnęła się i z ogromną siły wbiła mu sztylet w bok. Pociekła krew, lecz on nawet nie jęknął. Wpatrywał się tylko w miejsce rany.
-Chyba nie odrobiłaś pracy domowej.- powiedział wesoło.-To nie jest broń na wampiry. Nic mi tym nie zrobisz.
Następnie Brandon szybko wyjął sztylet i wbił go w swoje serce. Tamta rana, prawie natychmiast się zagoiła.
-Widzisz? Jesteś w pułapce.
Nagle zadzwoniła komórka Maggie. Obydwoje stali nieruchomo. W końcu, chłopak wyjął sztylet i powiedział:
-Odbierz. Tylko nie opowiadaj żadnych głupstw.
Maggie wolno podeszła do torebki po komórkę i drżącą dłonią odebrała.
-Halo?- spytała cicho z łzami w oczach.
-Hej, Maggie tu Charlie.- gdy tylko usłyszała jego głos, to miała ochotę wszystko mu wykrzyczeć, wołać o pomoc. Niestety wiedziała, że za nią stoi ten potwór i wszystko słyszy.- Sprawdzam tylko czy wszystko w porządku.
-Ja...-dziewczyna zaczęła się jąkać. Brandon podszedł do niej od tyłu. Następnie objął ją w pasie i przyłożył sztylet do jej brzucha, po czym wyszeptał do jej ucha:" Powiedz, że wszystko w porządku".
-Wszystko w porządku.- powtórzyła.
-Jesteś nadal z Brandonem?
-Tak.- po tej odpowiedzi, nastąpiła długa cisza.
-Czy napewno wszystko w porządku? Brzmisz jakbyś płakała.- powiedział zaniepokojony.
-Weź się w garść.- syknął, po czym mocniej przyłożył narzędzie tak, że krew popłynęła ciurkiem.
-Zdaje ci się. Jest znakomicie. On jest świetny.- powiedziała ledwie wypowiadając słowa. Chciała dać mu jakiś znak, że jest w niebezpieczeństwie, lecz nic nie mogła zrobić. Krew z jej brzucha ściekała na podłogę.
-W porządku. Dzwonię, by przekazać ci świetną wiadomość. Mark się wybudził. Właśnie do niego jadę. Przyjedziesz niedługo?
-Teraz jesteś zajęta.- nakazał.
-Teraz jestem zajęta.- powtórzyła.- Przyjadę wieczorem.
Maggie miała nadzieję, że ta obietnica się sprawdzi.
-Dobrze. Do zobaczenia.- po tych słowach, rozłączył się. Dziewczynie pociekły łzy po policzkach. Tak bardzo żałowała, że mu nie uwierzyła. Brandon wziął od niej komórkę i wykręcił numer, po czym pchnał Maggie na łóżko.
-Cześć, Saro. Już czas.- odczekał chwilę, słuchając jej odpowiedzi.- Nie obchodzi mnie co teraz robisz. Przychodź natychmiast.
Wampir odłączył się i rzucił komórkę na ziemię. Następnie wytarł zakrwawiony nóż i podszedł do Maggie. Przydusił ją jedną ręką, drugą zaś, rozpinał jej bluzkę.
-Co robisz?- spytała zdziwiona.
-To może być bolesne.- odpowiedział, po czym zaczął rysować sztyletem, na jej brzuchu małe kółko, a w środku pięć małych pentagramów. Dziewczyna krzyczała w niebo głosy, błagając go by przestał. W końcu, chłopak skończył swoje dzieło. Następnie ułożył ją na łózku i przywiązał do kolumn. Nagle do pokoju, z wielkim hukiem, weszła wysoka kobieta. Miała długie, kruczoczarne włosy i oczy. Była ubrana w długą, ciemną sukienkę,a na szyi miała srebrby wisiorek z niebieskim kamieniem.
-W końcu.- powiedział zniecierpliwiony.- Już wszystko gotowe.
-A dałeś jej swoją krew?- spytała dźwięcznym głosem.
-Czekałem na ciebie.
Brandno znów wytarł sztylet o spodnie, po czym naciął mocno swój nadgarstek. Z zawrotną szybkością podszedł do Maggie i przycisnął swoją dłoń do jej ust. Na początku, opierała się i wyrywała. W końcu opadła z sił i poddała się. Krew wampira dziwnie smakowała, nie jak ludzka. Gdy jej skosztowała, to nie mogła się już opanować. Spijała łapczywie płyn. Nagle Brandon odsunął swój nadgarstek, który prawie w tej samej chwili, zagoił się. On sam, jednak zrobił się niezwykle blady. Opadł na krzesło, po czym powiedział:
-Zaczynaj.
Sarah podeszła do łózka, uniosła dłonie i zaczęła wypowiadać słowa w dziwnym języku. Nagle, Maggie zaczęła się rzucać po łózku i krzyczeć. Ból głowy był nie do wytrzymania. Po chwili, cała zesztywniana i zwróciła oczy ku górze.
-To działa?- spytał Brandon. Sarah przyłożyła palec do ust, na znak, że ma być cicho, po czym zamknęła oczy. Nagle oczy Maggie zrobiły się białe i wtedy ujrzała. Zobaczyła przeszłość.
W tym samym czasie, Charlie szedł już szpitalnym korytarzem. Nie mógł się doczekać, aż w końcu porozmawia z Markiem. On był dla niego niemal jak ojciec. Chłopak, gdy tylko go zobaczył, od razu się rozpromnienił.
-Witaj, jak się czujesz?- spytał, siadając na krześle obok łóżka.
-Nadal słabo, ale jest lepiej niż było.- powiedział cicho. Mark był blady i bardzo słaby. Pielęgniarki podłączyły go do kroplówki, tak więc niedługo powinno być już lepiej.- Ile dni byłem nieprzytomny?
-Sześć. Pamiętasz co się stało?
-Mam luki w pamięci. Pamiętam, że rozmawiałem z Maggie o jej ojcu i..- Mark zmarszczył czoło, głęboko myśląc.- Potem wszedł Brandon i.. i on uderzył Maggie.- Mężczyzna zerwał się przerażony.
-Czy wszystko z nią w porządku?- spytał Mark.
-Tak, tak. Wszystko z nią dobrze.
-A gdzie jest? Czemu nie przyszła?- spytał lekko zawiedzony.
-Dzwoniłem do niej. Jest z Brandonem.- powiedział cicho Charlie.
-Co??!- krzyknął.- Póściłeś ją, ot tak?
-Wiem, wiem ,to wampir. Śledziłem ich wczoraj, gdy byli w restauracji, lecz szybko ich zgubiłem. Dzisiaj rano dzwoniłem i wszystko z nią w porządku.
-Na pewno ją zmusił, y to powiedziała. Jedź do niej! Natychmiast.- rozkazał.
-Nie wiem gdzie są.
-Co się tu stało?- słysząc hałasy, do pokoju weszła pielęgniarka. Nie była zadowolona, że jej pacjent był poddenerwowany.- Proszę już wyjść. Pacjent musi odpoczywać.- powiedziała szybko, chcąc uniknąć wszelkich tłumaczeń. Chcąc nie chcąc, Charlie musiał wyjść.
-Znajdź ją, proszę.- zdąrzył tylko powiedzieć.
***
Tym razem wizje były ostrzejsze. Wyglądało to, jak w starym filmie. Był rok 1800. W wielkiej sali balowej, odbywało się przyjęcie z okazji wyboru burmistrza miasta. Było to ogromne wydarzenie. Nowym burmistrzem został Joseph Hamilton. Byli tutaj wszyscy mieszkańcy Noir Seraphin Hill. Maggie była ubrana w długą, niebieską, bufiastą suknię z gorsetem. Sala balowa była ogromna. Mieściła ona ponad pięćset osób. Na suficie wisiały trzy, potężne żyrandole. Wszyscy goście doskonale się bawili. Po chwili, do Maggie podszedł Brandon wraz z jakimś mężczyzną.
-Witaj Margaretto.- powitał ją chłopak, całując w rękę. Dziewczyna wdzięcznie się ukłoniła i także się przywitała.- Pragnę ci przedstawić mojego brata, Michaela.
Chłopak był niezwykle podobny do brata. Tak samo przystojny i czarujący, lecz także porywczy i nieobliczalny. Brandon miał inny charakter. Był miły i uprzejmy.
-Bardzo miło mi cię poznać.- powiedział Michael kłaniając się i patrząc na nią zalotnie. Brandon wzrokiem skarcił brata, za swoją śmiałość.- Czy zechciałabyś zatańczyć? O ile twój partner nie ma nic przeciwko.- spytał wskazując na Brandona.
-Bardzo proszę.-odparł chłopak.
-W takim razie, z wielką przyjemnością.
Michael chwycił dziewczynę w pasie i poprowadził na parkiet. Zespół grał właśnie wolną piosenkę. Chłopak chwycił ją w swoje ramiona i zaczęli tańczyć. Michael był trochę zbyt nachalny, lecz Maggie lubiała zwodzić mężczyzn.
-Jak długo jesteś z moim bratem?- zaczął rozmowę.
-To nie jest poważny związek. Spotykamy się tylko od czasu do czasu.- odpowiedziała spoglądając mu głęboko w oczy.
-W takim razie nie będzie zazdrosny, gdy zaproszę cię, Margarett, jutro na lunch.
-Załatwię to.-odparła przytualjąc się do niego. Brandon, z daleka przypatrywał się tej sytuacji. Był zazdrosny i zły na brata, że podrywa jego dziewczynę. Żałował, że go tutaj przyprowadził. Po chwili podszedł do niego Wilhelm, jego ojciec.
-Dobrze się bawisz, synu?- spytał, klepiąc lekko chłopaka.
-Tak, jest świetnie.- powiedział ze sarkazmem, wpatrując się w roześmianą parę na parkiecie.
-Synu, ten związek i tak nie miałby przyszłości. Jutro nastąpi twoja inicjacja, rozpoczniesz nowe życie.
Przemiana w wampira, w tamtych czasach, odbywała się w dwudzieste urodziny delikwenta z rodziny królewskiej. Brandon kończył swoje jutro. Był tym bardzo zestresowany. Wiedział, z opowieści, jaki to ból.
-Tak, wiem ojcze. Kocham ją jednak i chcę, żeby i ją przemieniono.
-Brandon, gdyby tak każdy był wampirem, to nie byłoby ludzi, a my nie mielibyśmy pożywienia.
-Porozmawiam, jednak o tym z Joesephem.- powiedział stanowczo.
-Zadecydujemy o tym później. Teraz, dobrze się baw.- rzekł odchodząc. Ojciec Brandona, jak i dobra połowa na tej sali, byli wampirami. Stworzeniami nocy. Były tutaj także czarownice, między innymi Sarah.Wilhelm był wysokim, łysiejącym mężczyzną po czterdziestce. Był wampirem już ponad dwieście lat. Jego przemiana dokonała się, gdyż zagrażała mu śmierć. Inicjacji dokonała jego żona, która tuż po tym, zginęła z wycięczenia. Teraz, Wilhelm był człowiekiem rozrywkowym. Każdy z synów, miał inną matkę. Wampiry mogły mieć dzieci, tylko z ludźmi. Piosenka właśnie się skończyła. Michael pocałował Maggie w rękę, dziękując za taniec. To jednak mu nie wystarczyło. Chciał ją pocałować w policzek, ona jednak, tuż przed jego ustami otworzyła wachlarz i odeszła z zalotnym uśmiechem. Na tym, wizja się skończyła. Gdy Maggie myślała, że to już koniec, nastąpiło kolejne uderzenie; kolejny obraz z przeszłości. Tym razem, dziewczyna, była ubrana w żółtą, piękną sukienkę, przechadzała się ze Sarą po ulicach miasteczka. Wszędzie było pusto. Jakby wszyscy wiedzieli, że dzisiaj ma się odbyć inicjacja.Czarownica była ubrana, jak zwykle, w długą czarną suknię, zakończoną na końcu kokardkami.
-No i jak było?- spytała ciekawska.
-Na lunchu?-spytała. Czarownica pokiwała głową.-W porządku. Jest tylko zbyt pewny siebie.
-Kogo wolisz?
-Michael jest zabawny, lecz zbyt nachalny. Natomiast Brandon to ideał. - powiedziała rozmarzona.
-To dlaczego bawisz się z obydwoma?
-Masz rację. Muszę jednego wyeleminować.- odparła tajemniczo.
Na tym, kolejna wizja sie skończyła. Maggie była już psychicznie i fizycznie wykończona. Ku jej przerażeniu, w tej chwili nastąpiła kolejna wizja. Była noc. Maggie stała, opierając się o mur, czekając na Brandona. Umówiła sie z nim tutaj, tuż po kolacji rodziny Howard. Spotkała ją niespodzianka.
-Witaj. Jesteś w końcu. Zaczynałam zamarzać.- powiedziała sądząc, że to jej wybranek. Przed nią stał jednak Michael.- A, to ty.
-Tak. Musimy pogadać.
-O czym?- spytała.
-O nas. Musisz podjąć decyzję.
-Nie wiem o czym ty mówisz.
-Masz wybrać. Ja, czy Brandon.
-Już wybrałam.- powiedziała stanowczo.- To co zrobiliśmy, było jednorazowe i żałuję tego.
Michael nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Zbliżył się jeszcze bliżej do niej, po czym chwycił ją za dłonie.
-Kłamiesz. wiem, że ci się podobało. Teraz boisz się co twój ojciec powie na twój wybryk.- Maggie odwróciła głowę zawstydzona. Jej ojciec był jednym z założycieli miasta, czyli miał ogromną władzę. - Nie musisz się bać. Obronię cię.- powiedział całując ją. Dziewczyna go odepchnęła.
-Nie zrujnujesz mi życia. Pora, abyś się usunął.
Nagle Maggie rozdarła sobie sukienkę i rozpuściła włosy.
-Co ty wyprawiasz?- spytał zdziwiony.
Dziewczyna zaczęła krzyczeć o pomoc. Ze wzgędu, że tuż za budynkiem rozgrywała sie kolacja, od razu wybiegł z niego Brandon, wraz z Wilhelmen i ojcem Maggie. Chłopak szybko powalił brata na ziemię. Mężczyzna podszedł do córki zaniepokojony.
-Kochanie, czy wszystko w porządku?
-Tato, on.. on próbował to zrobić ponownie.- powiedziała łkając.
-Jak to znowu?!- krzyknął zdenerwowany. Brandon z całej siły uderzył brata pięścią w twarz.
-Ty sukinsynu!- wrzasnął. Wilhelm odciągnął syna, po czym powiedział:
-Wezwijcie komisarzy. Brandon, zabierz Maggie do jej domu.
Chłopak otoczył ją ramieniem i poprowadził do jej domu. W tej chwili, wizja się skończyła. Nic się potem nie stało. Sarah otworzyła oczy i zwróciła się do Brandona:
-Musisz dac jej jeszcze trochę krwi. Z tego co zostało, nic więcej z niej nie wyduszę. Chyba, że wrócimy do tego kiedy indziej. Kiepsko wyglądasz.
-Nie.- odpowiedział Brandon. Wampir ociężale wstał z krzesła i powlukł się do Maggie. Ponownie, lekko naciął nadgarstek i podał jej. Dziewczyna tym razem się nie opierała, ale też nie tryskała energią. Była wykończona tym wszystkim. Nie miała nawet siły, by pomyśleć o tym, co ujrzała. Po oderwaniu nadgarstka, chłopak był już tak wykończony utratą krwi, że nie mógł dojść z powrotem do krzesła. Tym razem usiadł na łózku. Wizja ponownie wróciła. Tym razem była najboleśniejsza. Dziewczyna nie miała już siły krzyczeć. Na początku obraz był zniekształcony, lecz z czasem się wyostrzył. Wizja ponownie przedstawiała Maggie w swojej komnacie.Był to ogromy pokój. Cały był pomalowany na niebiesko. W środku znajdowało się ogromne łózko z baldachimem, drewniana szafa, lusto oraz wielki stół z kanapą. Czytała z satysfakcją gazetę. Nagłówek głosił, że dzisiaj odbyła się egzekucja Michaela Howarda.Dziewczyna postarała się, by skazano go na śmierć. Niedość, że oskarżyła go za gwałt, to jeszcze za kradzież. Wszystko to uknuła, ponieważ groził jej, że powie ojcu o jej wybrykach. O tej porze było już po egzekucji. W gazecie, dla miejscowych ogłosili, że ma być stracony, lecz wszystkie wampiry i nadnaturalne stworzenia wiedziały, że ma on być spalony żywcem. Takim sposobem można było zabić wampira. Nagle do pokoju wszedł Brandon. Był wykończony psychicznie, a w oczach miał łzy. Maggie podeszła do niego i go przytuliła.
-Wszystko będzie dobrze.- pocieszała go. Chłopak jednak nie odwzajemnił jej uścisku.- O co chodzi?
-Michael, przed śmiercią, powiedział mi coś. Chcę wiedzieć czy to prawda.- powiedział cicho.
-O co chodzi?- spytała.
-Spałaś z nim? Bądź szczera.
-Tak.- odpowiedziała. Chciała powiedzieć mu prawdę.
-Czyli kłamałaś?!- krzyknął, odsuwając się od niej.
-Musiałam to zrobić. Chciał stanąć pomiędzy nami. Chciał nas rozdzielić.
-Ty dziwko!!- Brandon był bardzo zdenerwowany. Zaczął przechadzać się po pokoju.
-Co proszę?
-Słyszałaś. Zabiłaś mojego brata. Jesteś morderczynią!
-Słuchaj. Zrobiłam to dla nas. Chcę być tylko z tobą.- Maggie chwyciła go za ramię i zaczęła szarpać, by odwrócił się w jej stronę. Brandon był w furii, tak więc odepchnął ją z całej siły. Na nieszczęście, Maggie przewróciła się i uderzyła głową w kant stołu. Leżała całkiem nieruchomo, a na podłodze zaczęła gromadzić się krew. Brandon przerażony, podbiegł do niej, mamrocząc" o nie, tylko nie to". Odwrócił ją, tak, że leżała na plecach. Miała otwarte oczy. Była martwa. Chłopak ponownie się rozpłakał. Całkowiecie nie wiedział co zrobić. Nie mógł zmusić nóg do ruchu. Leżał tak tylko, wpatrując się w jej ciało. Po kilku minutach, do komnaty weszła Sarah.
-Coś ty zrobił?- wyszeptała. Wampir natychmiast wstał i zaczął się tłumaczyc. Opowiedział jak do tego doszło. Następnie Sarah powiedziała mu, że wiedziała o jej planie. Brandon był zszokowany. Czarownica powiedziała mu co zrobią. Postanowili, że spalą jej ciało. Następnie powiedzą jej ojcu, że musiała wyjechać, z powodu tego co ją spotkało. Tak też zrobili. Wieczorem, gdy palili jej ciało, Brandon powiedział:
-Wiesz co, tak naprawdę odczuwam ulgę, że ona nie żyje. Nie wierzę, że mogła zrobić coś takiego. Nienawidzę jej.
-Domyślam się, co teraz czujesz.
-Żałuję, że się nie zemściłem.
-Mogę ci pomóc.- Sarah była bardzo zdolną czarownicą. Znała zaklęcie, które przywróciłoby ją ponownie do życia. Brandon od razu zgodził się na ten plan. Teraz, myślał tylko o zemście. Sarah zebrała kości i prochy Maggie, po czym wszystko włożyła do dużego słoju. Posypała go specjalnymi ziołami i podpaliła. Słoik zapłonął niebieskim ogniem. Ten cały rytaał kosztował czarownicę wiele energii. Sarah wypowiedziała zaklęcie, po czym zapowiedziała Brandonowi, że jego ukochana powróci za 200 lat. Od tamtego czasu, wampir obmyślał cały plan zemsty. W tej samej chwili, wizja się skończyła. Maggie, od razu zasnęła, z wycięczenia. Brandon natomiast powiedział do Sary:
-Wielkie dzięki.
-Nie dziękuj. Byłam ci to winna. Teraz musisz tylko poczekać, aż się wybudzi.
-Pójdę się pożywić. Jestem wykończony.
-Idź, ja tutaj poczekam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz