W momencie zderzenia, ręcznik spadł jej na podłogę. Nieznajomy był chyba jeszcze bardziej zdziwiony niż Maggie. Gdy zorientował się, że ma przed sobą nagą kobietę, odwrócił się błyskawicznie. Dziewczyna natomiast chwyciła ręcznik i pomknęła do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Mark patrzył na to całe zdarzenie, jak gdyby oglądał film. Na koniec upił łyk kawy, z filiżanki, którą właśnie trzymał i skomentował to całe wydarzenie:
-Hmm, zrobiło się niezręcznie.
Ów młodzieniec nadal stał pod drzwiami, próbując się otrząsnąć z nagłego szoku. Był to młody chłopak o jasno brązowych, nieco potarganych włosach. Miał zielone oczy oraz ostre rysy twarzy. Ubrany był w białą podkoszulkę, nieco pobrudzoną smarem oraz ciemne dżinsy.
-Chcesz może zostać?- spytał po chwili, wuj, podchodząc do blatu.
-To chyba nie jest dobry pomysł.- odpowiedział, całkowicie zmieszany, zmierzając w kierunku wyjścia. Zatrzymał się jednak na moment, nagle zaintrygowany nagą, nieznajomą- Kim ona jest?
-To moja bratanica, Maggie. Dopiero co przyjechała.- oznajmił wesoło.
-W takim razie przekaż jej przeprosiny. Do zobaczenia- po tych słowach, pomachał mu jeszcze z uśmiechem i wyszedł. Pięć minut później z pokoju wyszła już kompletnie ubrana Maggie. Rozejrzała się dookoła i, gdy już upewniła się, że chłopak sobie wyszedł, przeszła do kuchni. Usiadła przy stole i spojrzała pytająco na Marka.
-Kto to by?
-Charlie, pracuje w moim zakładzie. Przekazuje przeprosiny.- odpowiedział automatycznie, krojąc sobie przy okazji chleb.- Dlaczego się tak przestraszyłaś?
-Wuju, on mnie widział nago. - odparła, nie wierząc, że o to zapytał- Co miałam zrobić? Wyciągnąć do niego rękę i przedstawić się?
-To dopiero wyglądałoby komicznie- skomentował ze śmiechem. Po chwili jednak spoważniał i skierował wzrok ku niej- Powinnaś pójść do niego na przegląd samochodu, skoro ci się zepsuł. Ja nie ma czasu się tym zająć.
-Przecież Brandon mi go naprawił.- oznajmiła cicho, wiedząc jak poprzednio wuj zareagował na to imię.
-Nie wypowiadaj tego imienia w tym domu!- wrzasnął i wbił nóż w stół. Maggie aż wzdrygnęła się, spoglądając na niego z przerażeniem. Przełknęła głośno ślinę, po czym zapytała cicho:
-Dlaczego go tak nie lubisz?
Mark zbył jej pytanie machnięciem ręki. Odwrócony do niej plecami zaczął jeść kanapkę.Widocznie nadal był zdenerwowany. Nie minęła godzina w jego domu, a już się go bała. Była ciekawa co będzie dalej. Chciała coś jeszcze powiedzieć, jakoś rozluźnić atmosferę, lecz żadne słowo chyba nie byłoby odpowiednie. Zarzuciła więc torbę na ramię i skierowała się w stronę drzwi. Gdy stała już przed wyjściem, odwróciła się do niego i oznajmiła cicho, nie chcąc tak wychodzić bez słowa:
-Pójdę zwiedzić miasto.
-Tylko wróć przed zapadnięciem zmroku.- zdążył jeszcze dodać, zanim wyszła. Dopiero gdy znalazła się na zewnątrz mogła ochłonąć.W domu wuja, nie mogła swobodnie oddychać. Musiała uważać na każde słowo, gdyż każda jej pomyłka kończyła się wybuchem złości Marka. Postanowiła poważnie z nim porozmawiać. Może nie dzisiaj i nie jutro, ale będzie musiała wkrótce. Nie mogła przecież żyć z tak niezrównoważoną osobą. Była także ciekawa dlaczego tak reaguje na chłopaka. Jeśli nie dowie się tego od wuja, spyta po prostu Brandona. Była godzina osiemnasta, a na ulicy nie było już prawie nikogo. Szła aleją wzdłuż Gryphin Hall. Wiało niemiłosiernie. Cały czas wydawało jej się, że zza drzew ktoś ją obserwuje. Zaczęła szybko biec, lecz nadal czuła czyjąś obecność. Dobiegła do kawiarenki Angel's Cafe. Na drzwiach było ogłoszenie o pracę. Maggie pomyślała, że przydałoby jej się trochę pieniędzy. Przecież nie będzie mieszkała u wujka wiecznie. Kawiarenka była dosyć mała, ale po brzegi wypełniona . Po otwarciu drzwi z miejsca uderzył ją zapach kawy. Większość ludzi w kawiarni stanowili studenci. Niektórzy się uczyli , niektórzy rozmawiali, większość miała laptopy. Na samym końcu, w towarzystwie dwóch chłopaków siedział Brandon. Po wyraźnych ostrzeżeniach, Maggie wolała go jednak unikać. Przy ladzie stała młoda dziewczyna.
-Cześć, zobaczyłam ogłoszenie o pracę i...
-Witaj, ile masz lat? Przyjmujemy od osiemnastu - powiedziała żywym głosem, pochylając się nad notesem i zapisując coś. Gdy zbliżyła się jeszcze trochę, dostrzegła, że pracownica sobie rysuje.
-Siedemnaście, ale ...
-Przykro mi- zakończyła rozmowę i zaczęła czyścić blat
-Słuchaj, Annie - Maggie przeczytała plakietkę z jej imieniem - Bardzo potrzebuję tych pieniędzy. Przyjmij mnie chociaż na okres próbny - prosiła, patrząc jej w oczy. Nie wiedziała dlaczego właściwie zależało jej na tej pracy, knajpa jakich wiele. Chciała jednak zabawić nieco dłużej w Noir Seraphin Hill, a pieniądze bardzo by jej pomogły w tym celu.
-Muszę spytać szefa- odpowiedziała ostatecznie, wyraźnie niezadowolona, że musi robić coś dodatkowego.
-Dziękuję -dziewczyna odetchnęła z ulgą
Annie odwróciła się na pięcie i przeszła do małego pomieszczenia z tyłu. Na wysokim krześle siedział mężczyzna w średnim wieku, najwyraźniej na czymś skupiony. Z tyłu, wyglądał na starszego niż był w rzeczywistości. Długie ciemne włosy oraz gładkie rysy twarzy zdecydowanie odejmowały mu lat. Widząc blondynkę, przeniósł nieco rozdrażniony wyraz twarzy na nią.
-Joe, przyszła dziewczyna, która pyta się o pracę
-Zajmij się tym. Jestem zakopany w robocie papierkowej.- odparł, biorąc do ręki zbiór papierów.- Cholera, trzeba było zatrudnić księgową.
-Ale, Joe. Ona ma siedemnaście lat i teraz nie wiem...
-Nie ma wyjątków!- wrzasnął, wyrzucając papiery na podłogę.- Pójdę sobie zrobić kawę
Annie tylko westchnęła i natychmiast zaczęła zbierać wszystko z ziemi. Joseph wyszedł przez drzwi pewnym krokiem, jednakże gdy spojrzał na Maggie, zamurowało go.
-O co chodzi?- spytała Annie, pojawiając się prawie natychmiast za nim.
-To ona, to Margaret- zdołał się z siebie wyrzucić.
C.D. nastąpi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz