niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 5

Maggie wstała dzisiaj bardzo wcześnie chcąc omówić parę kwestii z wujem. Jeszcze przed zaśnięciem ułożyła sobie dyplomatyczną mowę, która zahaczała o ważne dla niej tematy, jednak nie godziły w samo sedno by go nie denerwować. Spotkała się jednak z rozczarowaniem, ponieważ Marka już nie było. Zdziwiło ją to, gdyż nie było jeszcze 9:00, a warsztat był czynny od 11:00. Podczas przygotowywania śniadania zauważyła kartkę napisaną przez wuja :

" Wczoraj dzwoniłem do dyrektora
i na szczęście zgodził się spotkać z tobą
na wstępną rozmowę. Szkoła jest na ulicy
Starsckur 3. Spotkanie zaczyna się o 11:00.
Nie spóźnij się !
wuj Mark "

Maggie miała jeszcze dużo czasu przed szkołą, więc postanowiła wpaść do Angel's Cafe. Pogoda był piękna, dlatego też nie skorzystała ze samochodu, a wybrała się tam piechotą. Droga nie zajęła jej więcej niż pięć minut. W środku znowu panował gwar. Na szczęście nie było tam Brandona i jego kumpli. Przy ladzie, podobnie jak wczoraj, stała Annie, ale wyglądała jakoś inaczej.Pod jej oczami widniały cienie, a jej lekko zapadnięte policzki wskazywały na wyraźny niedobór snu.
-Hej, jest Joe?- spytała Maggie, podchodząc bliżej.
-Nie, nie przyszedł dzisiaj. Będziesz miała szczęście jeśli go spotkasz. On przychodzi tutaj raz na jakiś czas.- odpowiedziała nawet na nią nie patrząc. Nie miała zamiaru z nią rozmawiać, szczególnie po tym co ją wczoraj spotkało. Odwróciła się do niej tyłem i zaczęła grzebać przy maszynie do lodów.
-To w takim razie, w jakich godzinach będę pracować?Lekcje zaczynają się codziennie od 8:00 do 15:00.- spróbowała raz jeszcze zwrócić na siebie uwagę.
-Joseph ci tutaj wszystko napisał- rzekła kładąc, a raczej rzucając, świstek papieru na blacie przed nią. Ten ułamek sekundy wystarczył by Maggie zauważyła coś niepokojącego. Nie zastanawiając się złapała za jej zabandażowany przegub.
-Co ci się stało?
-Nic! Nieważne.-powiedziała ostro Annie., wyszarpując swoją dłoń z jej uścisku. Okazało się, że drugi nadgarstek również został opatrzony. Na pierwszy rzut oka wyglądało to, jakby Annie sama się pocięła.
-Poczekaj! Sama sobie to zrobiłaś?-spytała nieśmiało Maggie, po czy, stanęła obok Annie za ladą. Zauważyła sine ślady wokół ramion dziewczyny. Pierwsze przeczucia szybko minęły, teraz już była pewna, że zamieszana była w to osoba trzecia. To ją niesamowicie wstrząsnęło.
-Zostaw mnie! Czego ode mnie chcesz?- Annie z całej siły odepchnęła od siebie Maggie. Była zaskoczona, a nawet nieco przestraszona natarczywością tamtej. Wczoraj nic nie wskazywało, że dziewczyna jest taka śmiała i, że... interesuje się sprawami innych.
-To Brandon, prawda? To on ci to zrobił?
Annie nic nie odpowiedziała tylko po prostu wyszła z kawiarni od strony zaplecza. Musiała ochłonąć, powstrzymać się od powiedzenia jej prawdy. Wtedy po prostu Brandon by ją zabił. Wczoraj, tuż po wyjściu Maggie z kawiarni, Brandon dopadł ją w drodze, gdy już zmierzała do domu. Zagroził jej, że gdy nie przestanie częstować dziewczyny herbatkami, sam zabierze się za nią. Następnie wręcz rozpruł jej żyły przy nadgarstkach. Dla własnego bezpieczeństwa postanowiła ją unikać. Maggie, natomiast wiedząc,że nic już nie osiągnie, wyjęła laptopa i usiadła przy stoliku. Z początku wpisała w wyszukiwarkę "egzotyczne odmiany herbat". Nie wiedziała jak to dokładnie sformułować. Chciała odnaleźć coś podobnego co wczoraj piła, a zapomniała o to spytać Annie. Widząc stan w jaki ją zostawiła, postanowiła nie próbować. Przynajmniej na razie. Następnie podjęła kolejną próbę i wpisała w Google "siła perswazji". Czuła się przy tym niezmiernie głupio, jakby robiła coś nielegalnego. Niestety i tym razem wyszukiwania nie przyniosły skutku. Jedyne czego się dowiedziała to, że istnieje taki film oraz definicja w Wikipedii. Spojrzała na zegarek, miała jeszcze chwilkę do spotkania. Postanowiła spróbować po raz ostatni. Tym razem wpisała "woda święcona". Z początku podawane były zwykłe, standardowe odpowiedzi, jednakże po koniec była również informacja o tym, że woda święcona przegania demony. Krzyż działa podobnie. Nie wiadomo dlaczego, z krzyżem i wodą święconą skojarzyły jej się również wampiry. Natychmiastowo skarciła się za to w myślach, przecież to niedorzeczne. Błyskawicznie wyszła ze wszystkich stron i opuściła kawiarnię, nie oglądając się już za siebie. Jej głowa wręcz puchła od nadmiaru informacji. Czyżby Brandon był jakimś demonem... albo wampirem? Nie, najprawdopodobniej czuła jakby używał na niej siły perswazji, ponieważ był dobrym manipulantem, a ona mogła stracić głowę z powodu jego wyglądu, gdyż nie oszukujmy się, Brandon brzydki nie był. Maggie spojrzała na zegarek. Była już 10:50. Nawet nie dostrzegła jak szybko jej zleciał czas. Momentalnie przyspieszyła, a gdy ujrzała z daleka gmach szkoły, rzuciła się biegiem. Nie zależało jej aż tak bardzo nad punktualnością. Chciała po prostu zapomnieć chociaż na moment o demonach, wampirach. Brandonie. Nawet nie zauważyła, gdy wpadła na kogoś, niemalże wypuszczając z dłoni laptop.
-Przepraszam, nie zauważyłem cię.
Dziewczyna obróciła się i spostrzegła chłopaka na którego wpadła u wuja.
-Och, to znowu ty.- powiedziała nie starając się nawet ukryć niechęci.
-Wybacz za tamto. Za to też.- odpowiedział chłopak- Nie przedstawiłem się jeszcze. Mam na imię Charlie.
Chłopak z uśmiechem wyciągnął do niej dłoń, lecz ona jej nie uścisnęła.
-Taak, wujek coś tam mówił.- odparła wymijająco, patrząc na budynek szkoły. Właśnie wybiła 11:00. No to super.
-A ty jesteś Maggie?- nadal kontynuował rozmowę.
-Zgadza się. Słuchaj, muszę iść. Mam spotkanie, na razie!- dodała, to ostatnie wymawiając już w biegu. Nie chciała by ją zatrzymywał.
-Możę się jeszcze kiedyś zobaczymy?-krzyknął za nią. Maggie udała, że tego nie słyszy. Czuła się bardzo skrępowana w jego towarzystwie. Już sobie wyobrażała co on sobie myśli patrząc na nią. Szybko dobiegła do szkoły. Był to mały, szary budynek z małymi oknami.  Przed szkołą stało mnóstwo osób. Niektórzy uczyli się, większość dyskutowała. Kompletnie nie zwrócili uwagi na nadbiegającą dziewczynę. Tuż przed wejściem Maggie zwolniła i zaczęła trochę poprawiać swoją aparycję. Gdy już była w środku od razu skierowała się wzdłuż korytarza. Dzięki jej doświadczeniu w zmienianiu szkół, wiedziała gdzie może się spodziewać gabinetu dyrektora; gdzieś na parterze. Nie pomyliła się. Z gabinetu właśnie wyszła niska dziewczyna o pięknych jasnych włosach spiętych w elegancki kok. Miała nietęgą minę.Widząc Maggie powiedziała :
-Powodzenia. Nie ma dzisiaj dobrego humoru.
No to super, pomyślała smętnie Maggie, zawijając kosmyk włosów za ucho. Po chwili wahania, również zrobiła sobie prowizoryczny kok. Tak wyglądała bardziej elegancko. Wygładziła jeszcze sweter, po czym odważnie wkroczyła do środka. Nie było tam sekretarki, jak w dotychczas odwiedzanych przez nią gabinetach. Tylko duże, masywne biurko z ciemnego drewna oraz skórzany fotel. Pachniało tam starością i skórą. W środku siedział miło wyglądający mężczyzna w średnim wieku. Słysząc, że ktoś wchodzi do środka, podniósł wzrok i nagle zbladł.
-Kate?- spytał ze strachem.
-Mam na imię Maggie -odpowiedziała zdziwiona, przyglądając się mężczyźnie. Jej matka nazywała się Kate.
                                                                                                      C.D. nastąpi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz